czwartek, 21 marca 2013

016

 Kalendarzowa Wiosna, póki co, tylko jako data umowna. 
Żadnych zmian. Wciąż czuję się potwornie. Jak chomik ciągle biegam na okrągło, po tej samej trasie. Kołowrotek. Rutyna życia? Jest tak straszliwie ponuro, że jestem gotowa odprawić jaki rytualny taniec, który sprowadzi słońce! Szkoda, że Indianie wymyślili jedynie taki na deszcz. Nie ma słońca, nie ma ciepła, nie ma wolności, nie ma mnie.

Wstaję, śpię na szkolnej ławce, wracam, uczę się śpię, śpię. Szukam w każdym kącie weny, która się na mnie wypięła, zmagam się z historykiem, który swoją artykulacją wprawia mnie w stan hipnozy. Gdy już wpadam w trans, dzwoni dzwonek - ave.
Zbliżają się święta. Zamiast biegać po domu z mopem, leżę w łóżku. Nie mam ochoty na wstawanie, na dzień, na święta, na życie. Jednocześnie zaprzeczam sama sobie, bo w innych wlewam siły. Paradoks? Dobra mina do złej gry? Chyba mój organizm ma w sobie za dużo toksyn. Mam nadzieję, że już niedługo wiosenny powiew wiatru, skutecznie go oczyści. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz