poniedziałek, 17 czerwca 2013

036

Jutro (chyba) ostatnie zaliczenia. Mam nadzieję, ponieważ po 10-ciu miesiącach stresu moje paznokcie są opłakane, a żadna odżywka nie pomaga. To tak jak z kompulsywnym jedzeniem. Gdy zaczniesz, nie potrafisz się opanować *truskawki, zrujnowałyście przez ten tydzień moje życie*
W tym roku chciałabym także poprawić kondycję włosów. Marzą mi się już takie do pasa, a jednocześnie gładkie, błyszczące, proste i silne. Fryzjera się boję. Jaki jest też sens iść w najbliższych dniach, skoro za dwa miesiące będą wymagały renowacji po suchym, wietrzystym, letnim powietrzu?


Cała ja potrzebuję detoksu.

Lecę jutro po skakankę.




poniedziałek, 10 czerwca 2013

035

(koniecznie do tej piosenki!!)
 

...i ten ułamek sekundy trwający cały milion wieków, gdy położył swoją rękę na mojej. Poczułam ciepło. Niesamowite. Rozprzestrzeniło się z wierzchu dłoni, prowadzać ku przedramieniu, tułowiu... Dotarło do wszystkich narządów, a później w górę, aortą do lewej komory. Szybkim rytmem przelało się w dół, docierając do koniuszków palców. Ten czuły ton: "dwójka", zawirował w mej głowie, a serce mocniej zabiło. Paraliż *no jedz, kurna! - nie mogę*. Musiałam. Do licha, musiałam. Zamiast na drogę popatrzyłam na niego. Oblana rumieńcem, uśmiechem. Jego wytrzeszcz oczu na przednią szybę nie pokrył się z moim wzrokiem. Poczułam się odtrącona. Na chwilę. Zredukowałam bieg, wcisnęłam hamulec, trzymałam sprzęgło. Potem płynnie z jedynki na dwójkę. 30 sekund milczenia. 30 sekund kołatania w sercu. 30 sekund 30589512895281 myśli. 30 sekund na wstrzymanie oddechu. 30 sekund na pobladnięcie. 30 sekund na ciszę.
Jechaliśmy.... długą prostą przed siebie. Po pagórkach i dolinach, w pełnym słońcu, śmiejąc się, że kałuże na polach przypominają pola ryżowe...







piątek, 7 czerwca 2013

024

Ginekolog: "Co Pani najlepszego zrobiła?!"

nienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebienienawidzęsiebie 

 

Chcę ważyć 47!!! Dzieci nie chcę.