sobota, 23 lutego 2013

011

Śniegu po kolana. Miło mi, że mogłam wpatrywać się w gęsty puch zza okna z kubkiem gorącej herbaty. Przez weekend generuję siły, musowo!

Wczoraj wróciłam po 17. Cztery godziny kamerowania skrócimy do minuty, góra dwóch.

Poniedziałek i wtorek to samo, z tą różnicą, że od rana do wieczora.

Muszę zabrać ze sobą dużo kawy do Poznania! Przynajmniej nie będzie czasu na jedzenie. 



poniedziałek, 18 lutego 2013

010

Właśnie drukuję moją próbną prezentację maturalną na polski. Mam nadzieję, że będę się broniła w piątek, a nie w środę. W szkole już od poniedziałku nie odpuszczają. Sądziłam, że ulży mi trochę w przyszłym tygodniu. Ależ skąd! Z poniedziałku na wtorek robimy zdjęcia do naszego filmu w Poznaniu. 
Cały weekend przesiedziałam w książkach. Jest poniedziałek. Osiemnasty lutegy dwa tysiące trzynaście. Zaraz zasnę (albo umrę, bo mam lodowate kończyny).
Wczoraj 36,3 stopni Celsjusza. 


sobota, 16 lutego 2013

009

W ostatnim czasie udaje mi się zmieniać moje myślenie o jedzeniu. Staram się zachowywać normalnie, ale w tym tempie zaczynam się zbliżać do starej wagi! ;O Po dwóch tygodniach się zważyłam. Jeden wielki płacz i krzyk. Dlaczego?! Wiosno, zbliżaj się, chcę zacząć biegać! Wakacje, nadchodźcie, potrzebuję wolnego czasu na ćwiczenia! Podbrzusze - nie ból, lecz zacznij wyrzucać komórki jajowe! Jestem sfrustrowana.
Doszłam do wnioski, że nikt w mojej rodzinie nie jest normalny. Oczywiście wszyscy wiemy, komu podziękować za tę sytuację od półtora roku. :(
M. schudła 15 kg, ciągle chudnie, przybywa jej co raz więcej zmarszczek, je rzadko i mało. Mniej ode mnie. T. połyka frytki na kolację tonami. P. zamknął się już drugi tydzień w swoim pokoju, nie odzywa się do nikogo, nie wychodzi na dwór, a dziadkowie wydzwaniają i słyszą tylko dźwięk połączenia oczekującego. Nie nawidzę tego wszystkiego. Mam dosyć. 
Szkoła? Jest weekend - od rana siedzę w książkach. Zwariowali z przyszłym tygodniem. 


:hate, sorrow, emptiness, bullying,
loneliness, fear, useless,
overtaxing, deatr, pain:


wtorek, 12 lutego 2013

008

Pierwszy tydzień w szkole całkiem miło.
Poza tym, że nie jestem w stanie zjeść śniadania w domu. Wciskam na siebie na siłę banana, w szkole jem kanapkę (twaróg + warzywa), jabłko i pół marchewki. Obiad w domu o 16, potem jakiś owoc i kolacja light przed 19. Wiem, że jak na prawdziwego motylka to za dużo, tyle, że ja dążę do wyzdrowienia. To już prawie rok na dnie. Wiem co to piekło i nie chcę tam wracać.
Byłam dziś na zumbie. Przyszło ponad 45 osób. Oczywiście każdy pchał się do ostatniego rzędu. Byłam w przedostatnim. Oczywiście każdy speszony, zestresowany, bo to pierwsze zajęcia; nie wychodzi nam - naszym zdaniem, ale motywujące jest to, że bijemy sobie brawa po każdej nowej choreografii . Trochę nie pasuje mi to, że nie przyłożyliśmy się do jednej, tylko od razu kilkanaście razem. Kroki powoli są ok, ale przy muzyce nikomu nie wychodzi, więc się nie przejmują. Najmilej jest, że przyszły rozmiary xs i xxxl, 10-latki i 40-latki. Mamy w grupie jednego rodzynka! Miło! Miło, zwłaszcza, że się nie zmęczyłam, nie miałam kropli potu, duszności, pieczenia, zadyszki,etc. jak niektórzy. No cóż... Trzeba było uważać co się je wcześniej. Zapisałam się w promocji od razu na miesiąc. Wiosną będą dwie lekcje w tygodniu. Mam nadzieję, że wytrwam, bo jestem lewa noga do tańca, ale chcę się czegoś nauczyć. Zamierzam w domu dużo trenować, żeby oswoić się z ruchami. Także Youtube i damy radę! :)
Jestem pozytywnie naładowana do życia, chociaż wolałabym zumbę indywidualnie, wstydzę się, gubię (jak wszyscy), a moje własne ćwiczenia godzinne o wiele bardziej mnie męczą. A może to tylko kwestia czasu? Grunt, że jestem dziś Za-do-wo-lo-na!! :))


Dokładnie dziś tak było!


Wyzwanie: jeszcze nauczę się tak wyginać jak instruktorka! :D
Muszę opanować m.in. tę choreografię na za tydzień.




niedziela, 10 lutego 2013

007

A. zaliczył pracę dzięki mnie na 4+ To wspaniała wiadomość. :)
Niedziela minęła szybko, leniwie. Właśnie wertuję książki, jutro szkoła.
Generalnie jakoś sobie radzę, od jutra będzie lepiej, mniej czasu w domu będę spędzać, a to oznacza wypełnienie rąk jakimś zajęciem, a TO OZNACZA mniej jedzenia. :))
Swoją drogą daktyle i migdały tworzą zgrany duet.

***

Robię Weidera, wybrane ćwiczenia abs bez drążka i pompki.
A dziś dołączam tutaj:

***

f*** lazy sunday

piątek, 8 lutego 2013

006

Po nocach ciągle śnią mi się dziwne sny. Budzę się cała gorąca. Mam zapalenie krtani, lodowate kończyny, zawroty głowy i ból brzucha, którego potwornie mam już dosyć. Swoją drogą może to okres... Taaaak.... Przy każdym pobolewaniu brzucha od X miesięcy sobie to powtarzam.


Wczoraj w moim domu sytuację przdstawiał obrazek. Muszę się pochwalić. Nie zjadłam żadnego pączka, cukiereczka, ciasteczka... :)
Jednak...
Mama dzisiaj oszalała. :(

Sama pomagałam jej smażyć faworki na głębokim tluszczu, jednak 20 minut temu miałam napad. ;(( O, jak mi niedobrze!! Nie mogę tego z siebie zwrócić. Z powrotem jedzenia do gardła nie miałam nigdy problemu, jednak dalej, tj. z uzewnętrznianiem go tak. Boli. Nie potrafię. I później znowu siedzę w ubikacji. I ryczę. Z bezsilności, ze słabości, że nie potrafię tego z siebie zwrócić! Jak bardzo bym się starała. Odchodzę. Poczucie winy (bo się nie udało) - zostaję.

***

Na śniadanie 100 ml mleka, 150 ml wody, 3 płaskie łyżki płatków owsianych. Obiad o 16. Pełnoziarniste kopytka (- Mamo, co Ty ze mną wyprawiasz?!). Muszę przyznać, że kopytek nie jadłam od początku diety, tj. maj ubiegłego roku. Do tego kapusta zasmażana (oczywiście jak idiotka znowu wyciskałam tłuszcz). Swoją drogą to ciekawe, że jego boję się bardziej niż węglowodanów. ;((
Odnośnie siemienia lnianego, które muszę pić - nie wiedziałam, że ma tyle kcal. :( 
Gdy spanikowana poszłam sprawdzić, ile ich ma: sąsiadka będąca w kuchni stwierdziła, że wpadłam w obsesję, przecież jestem piękna. 
Trochę mi się głupio zrobiło, bo wiem, w jakim bagnie jestem.
Zaczynam ostatnio nieco normalniej jeść, ale mój brzuch się buntuje, pewnie dlatego ciągle mnie tak boli żołądek. Czuję się otłuszczona! Nie znoszę siebie! 
Przynajmniej zapisałam się dziś na Zumbę. We wtorek zaczynami. Choćby dlatego: 

***

Idę poczytać książkę, bo cały dzień pomagałam Andrzejowi ze zdjęciami na studia. Chciał, żebym też poszła do Szkoły Filmowej. Nie wierzę mu. A może raczej w siebie...? I swoje możliwości [sic!]...?

Mój brzuuuuuuuuuuuuuuuuuuch!!!



wtorek, 5 lutego 2013

005

Miałam wczoraj fatalny dzień. Chyba przeziębienie zaczęło mnie brać. Wypiłam wieczorem jakieś prochy i przed 20 byłam w łóżku. Zasnęłam. Po 2 godzinach obudziłam się, kręciło mi się w głowie, byłam głodna (bo nie jadłam nic od obiadu o 16), słaba, mięśnie odmawiały posłuszeństwa, czułam się dosłownie jak zwłoki.Temperatura była, jak zawsze 36,4. Musiałam coś zjeść. Wybór padł na jogurt naturalny z dwoma łyżkami płatków owsianych. Do północy miotałam się słaba w łóżku, na prawdę wydawało mi się, że to już koniec. Powtarzałam sobie w myślach: "Nie chcę umrzeć, boję się!". Faktycznie się bałam, panicznie. Nie chciałam zamykać oczu. Bałam się o jutro. Chrześcijańskim zachowaniem uklękłam. Popłakałam się. Chciałam zmienić od kolejnego dnia swoje życie, że już nigdy więcej takiego gówna. Budziłam się co dwie godziny, tak więc noc mi minęła pod warstwą koszmarów.
Wstałam rano na wagę. Boli mnie ten obraz, boli, jak cholera. Dziś była taka wspaniała pogoda, tak bardzo chciałam iść pobiegać, gdyby nie kaszel i ogólne osłabienie. Jogging jednak zacznę znów od wiosny do jesieni. Zastanawiam się czy nie zapisać się na Zumbę od przyszłego tygodnia. Za Weidera po raz 324718518 się nie umiem wziąć. Czasami wykonam kilka powtórzeń, ale nudzi mnie to. Chodakowska tylko woła do mnie swoim motywacyjnym głosem. Za tydzień szkoła. Jestem bardziej zmęczona, niż kiedy do niej chodziłam.
Dzisiejszy dzień nie był taki jak dotychczas. Porządna owsianka :( lekki obiad, 2 mandarynki, jabłko, 5 daktyli i 5 włoskich orzechów, kromka chleba pełnoziarnistego z serkiem wiejskim, pomidorem i szczypiorkiem, 2 wafle ryżowe, plasterek sera.
Jestem z tego powodu bardzo nieszczęśliwa, ale przynajmniej udało mi się tego nie zwymiotować. Boję się. Chcę wiosnę, zdrowie i chęć do biegania.


niedziela, 3 lutego 2013

004

Za wspólne spanie, chlanie, balowanie - dziękuję mój Cudaku!! ;**



***
20:57 edit:

Kiedy człowiek tak siedzi w domu przybity tym wszystkim i tęskni za dniem wczorajszym, nagle ku życiu woła jakiś głos. głos przyjaciela. to niesamowite jak jeden telefon może odmienić humor. dziękuję kochani, za to, że Was poznałam, za to, że czuję, że w końcu na prawdę poznałam bliskie i fantastyczne osoby, na których mogę polegać i z którymi tak wiele mnie łączy. nie mogłam być dzisiaj z Wami, ale to Wy przyjechaliście. niespodziewanie, ale jesteście. dziękuję, że te 5 minut zamieniliście w okrągłą godzinę. godzinę humoru, dobrej zabawy, wyciskacza łez, wielu wzruszeń, dobrej passy. szerokiej drogi, do zobaczenia w maju. upojna noc w namiotach is comming! ;*******
tego dziś potrzebowałam!

J. A. K. ! ;* <3


piątek, 1 lutego 2013

003

Mama upiekła dziś dwie blachy ciasta.
Mogę być z siebie dumna, murzynek nietknięty, biszkopt z makiem - również.
Jutro też po nie nie sięgnę, bo apetyt na słodkie mam głównie po południu, więc na szczęście o tej porze jutro w domu mnie nie będzie.
Kolejna 18-stka.
Kolejne hard party.
Kolejne autodestrukcyjne party
Trochę mnie to martwi. :((