Śniegu po kolana. Miło mi, że mogłam wpatrywać się w gęsty puch zza okna z kubkiem gorącej herbaty. Przez weekend generuję siły, musowo!
Wczoraj wróciłam po 17. Cztery godziny kamerowania skrócimy do minuty, góra dwóch.
Poniedziałek i wtorek to samo, z tą różnicą, że od rana do wieczora.
Muszę zabrać ze sobą dużo kawy do Poznania! Przynajmniej nie będzie czasu na jedzenie.
cześć, pierwszy raz jestem na Twoim blogu ale mnie zachwycił. PS. Śliczna melodia
OdpowiedzUsuńU mnie też dużo śniegu niestety bo go bardzo nie lubię ; D
OdpowiedzUsuńPowodzenia z trzymaniem diety ;**
Widzę, że praca twórcza Cię motywuję. Pamiętaj- artysta ma najlepsze pomysły kiedy jest głodny :)
OdpowiedzUsuńU mnie też śnieg, ale powoli topnieje, więc jest jakaś nadzieja na lepsze jutro :) ja nie lubię śniegu, denerwuje mnie: chce wiosne i możliwość jeżdżenia na rolkach.
OdpowiedzUsuń